dzień 6 Merida gratulacje za papieża :)

Był niedzielny poranek a my dla zaspokojenia potrzeb duszy poszliśmy do kolonialnej katedry w centrum Meridy. Wychodziliśmy ze świątyni gdy nagle podeszła do nas kobieta z mężem. Zaczęła mówić. Zarzuciła na nas płachtę hiszpańkich słów, które obciążyły nas ciężarem niezrozumienia. Jej głos był serdeczny. Oczy błyszczały i widać było, że ta kobieta chce nam coś powiedzieć, coś bardzo dla niej ważnego.
W takich chwilach człowiek odczuwa szczególnie przepaść różniących nas języków. Gdy po kilku zdaniach zobaczyła na naszych twarzach zakłopotanie, przestała na chwilę, spojrzała uważniej.. a my w tym ułamku ciszy zdołaliśmy wypowiedzieć "no hablo espaniol*". Cała nasza czwórka uśmiechnęła się a później na ratunek przyszedł mąż owej pani. Powtórzył jej wypowiedź w wolniejszym tempie wplatając gdzieniegdzie angielskie słowa. A wiecie o co chodziło? Tych dwoje ludzi podeszło do nas by pogratulować nam papieża Polaka. Jan Paweł II odbył kilka pielgrzymek do Meksyku, tutejsi ludzie bardzo serdecznie Go wspominają.  Gdy mówisz, że jesteś z Polski, jedyne co większość z nich wie na temat naszego kraju to właśnie to, że mieliśmy wspaniałego rodaka - papieża. Na drugim brzegu oceanu, daleko od domu otrzymaliśmy od obcych ludzi niezasłużone gratulacje.  Takie chwile mogą się zdarzyć tylko tu, gdzie serdeczność i otwartość ludzi zawstydza obrośniętego w piórka Europejczyka. A tak niewiele trzeba, żeby spotykając obcą osobę odejść szczęśliwszym i ubogaconym jej świadectwem. Każde z nas poszło w swoim kierunku, ale w sercu pozostanie wspomnienie tej chwili, całkiem niezasłużonej.

kolonialna katedra w centrum Meridy 

obraz upamiętniający wizytę Jana Pawła II w katedrze w Meridzie

obraz MB z Guadalupe

*nie mówię po hiszpańsku

Brak komentarzy: