dzień 7,8,9 Telchac Puerto konferencja Pawła

Na kilka dni wylądowaliśmy w hotelu typu all inclusiv. Odbywała się tam konferencja w której Paweł miał brać czynny udział. Ten czas wyjazdu wspominam jako najnudniejszy. Byliśmy zamknięci jak w złotej klatce. Obsługa przynosiła, odnosiła, sprzątała, zaścielała, podawała, zastawiała i tak w kółko. Dwa momenty były jednak inne od pozostałych: jedna mało przyjemna a druga wymarzona.

Niechciani goście i niezadowolenie organizmu.

W drugim dniu pobytu w ekskluzywnych warunkach dopadło mnie. W mądrej książce czytałam, że dotyczy 50% podróżujących. Z naszej dójki, padło na mnie. To  dobrze. Paweł miał przecież przed sobą wygłaszanie referatu, musiał być w formie. A ja mogłam się poświęcić. O czym mowa ? No wiecie... Zemsta Faraona, Montezumy, taniec Azteków. Zwał jak zwał. Poprzez zmianę klimatu mój organizm zaatakowało stado nieznanych bakterii. Nieznanych dla mnie. Dla osób tu żyjących są swojakami. Ja nie byłam tutejsza, oddychając nie swoim powietrzem, jedząc nie swoje jedzenie wreszcie popijając nie swoją wodę zaprosiłam do mojego wnętrza nowych gości, z których wizyty mój organizm się nie ucieszył. Biegunka, ból głowy, osłabienie, pesymizm przyszły nagle i po dwóch dniach równie nagle ustąpiły. Najgorsze katusze przeżywałam  w restauracji, kiedy patrzyłam na zapełniony smakołykami talerz Pawła a potem na swój na którym leżały dwa krakersy :) . 


p.s. ten drugi wymarzony moment zdarzył się w dniu 10 :) 




Zatoka Meksykańska

Brak komentarzy: